24 cze '16

„Na Zajawie” z Krzysztofem Krawczykiem

()

Radek Podosek: Panie Krzysztofie, jaka jest Pana Zajawa?

Krzysztof Krawczyk: Dobrze, że mi wcześniej powiedziałeś co to znaczy (śmiech), starszy Pan takich rzeczy jeszcze nie kuma, ale powoli się uczę. To jest taki sens życia, pasja życia. U mnie zdecydowanie moje śpiewanie, moje życie. Również pisanie piosenek, kiedyś gitara. Dobrze, że jest taka pasja. Myślę, że każdy z nas bez niej przechodziłby przez życie bez emocji, a to buduje dobre emocje. Pasją mojego życia jest też wiara oraz rodzina, w której znajduję się Anioł (moja żona, która wyciągnęła mnie z poważnego uzależnienia, gdy byłem lekomanem. To zaczęło się w Ameryce, gdzie jest z tym dość łatwo jak i z resztą narkotyków.

 

R.P.: Był Pan kiedyś ateistą, przez około 20 lat, zgadza się?

K.K.: 24 lata nieświadomości. Gdy miałem 16 lat umarł mój ojciec, który był dla mnie przykładem, idolem oraz nauczycielem. Cudowny człowiek, także muzyk, dużo dobrego się od Niego nauczyłem. Strata ojca wywołała u mnie młodzień- czy bunt, to się bardzo często zdarza. Żyłem w świecie gitary, kobiet, wina i śpiewu. Pełne sale, graliśmy rockowy pop, gdyż ówczesne radio innego nie chciało puszczać. Po 24 latach, kiedy znacznie dojrzałem, spotkałem moją Ewę, moją żonę. Podczas świąt Wielkiej Nocy, wiele, wiele lat temu, wszedłem żując gumę do Kościoła, a następne wydarzenia traktuje w kategoriach cudu. Irytując się obrzędem Mszy Świętej, zobaczyłem postawy modlitewne, jedne pełne pychy, wyniosłe, nowe futra, uderzenia obcasami do pierwszej ławki w Kościele. A drugie siedzące, płaczące gdzieś z boku. Byli to zapewne imigranci płaczący przez tęsknotę czy brak pracy na emigracji… Po zakoń- czeniu Mszy, wikary tego Kościoła, który przychodził na moje występy, w ścisku podczas wyj- ścia, tak by wszyscy słyszeli, zwołał: „Krzysiek, przestań żuć tę gumę, jesteś w Domu Bożym”. A ja wtedy przez pychę pomyślałem „ale mi przywalił, co to ma być”? Następnie ze złości podlepiłem tę gumę pod ławkę jak mały uczniak. To wydarzenie było dla mnie jak uderzenie pałą. Gdy wróci- łem do domu, poprosiłem moją, już nieżyjącą, te- ściową o książkę do nabożeństwa. Otwieram, a na początku: „My żyjemy w Bogu, a Pan Bóg żyje w Nas”. Pogłębiło to moją wiarę. Następnie sporo cierpienia, ale jak mówią: „jak trwoga to do Boga”.

 

R.P.: Panie Krzysztofie czy Pan zdaje sobie sprawę jak wielkie poruszenie wśród młodych słuchaczy wywołała akcja internetowa ukierunkowana na to, by zagrał Pan na największym festiwalu hiphopowym w Europie?

K.K.: Byłem zaskoczony. Chciałbym to zrobić, oczywiście tak by nie wyglądało to jak wazelina dla młodego pokolenia. Cała akcja wydarzyła się poza nasza kontrolą. Ludzie dzwonili do mnie, do moich ludzi mówiąc: „Co wyście zrobili? Utwory przerabiają, grają w dyskotekach”. Nie umiem odpowiedzieć dokładnie na pytanie dlaczego tak się dzieje, może ludzie zaczynają odróżniać muchomory od prawdziwków. Na zasadzie „nie ściemnia, przyznał się, miał problemy z alkoholem, z narkotykami, wciąż jest niespokojny twórczo”. Najlepszym przykładem na to jest moja najnowsza płyta. Kto by się na to porwał? Krawczyk, Cohen? Wyciągnąłem serce na pulpit, gdy to śpiewałem. To jest jedyna płyta, której ja się nie czepiam, ja zawsze przyczepiałem się do swoich nagrań. Udało mi się wejść w poezję niezwykłego człowieka, Leonarda Cohena z którym okazało się, że mam tak wiele wspólnego.

 

R.P.: Mówiąc nie tylko hiphopowo lecz także ogólnie. Sprawdza Pan to, co dzieje się na polskiej scenie muzycznej?

K.K.: Bardzo sprawny w tym temacie jest mój manager Andrzej Kosmala, który przesyła mi wszystkie materiały, a Ewa jest bardziej sprawna przy pracy na komputerze i mi to pokazują. Ja zorientowany jestem na to co się ze mną dzieje, gdyż jest tego bardzo dużo. Bardzo dużo dobrych młodych talentów. W rapie, co zawsze mówiłem, moż- na dużo więcej wyrazić niż w piosence klasycznej. Przemycić dużo więcej treści, przesłań, buntu. My też mieliśmy swój bunt, chociaż byliśmy jako trubadurzy bardzo delikatni podczas PRL-u, chcieli- śmy po prostu pracować. To mnie też wzbogaca, iż młodzież hiphopowa jest myśląca. Widzę, że chce coś przekazać nam wszystkim i przekazuje rzeczy, które dla ludzi dorosłych są szokujące. Uczy i to dużo.

 

R.P.: Teraz można Pana twórczość usłyszeć na iTunes, Spotify, YouTube. Na wszystkich możliwych platformach streamingowych. Po 50 latach kariery, jak mocno to się dla Pana zmieniło?

K.K.: Dostrzegam te zmiany, w języku potocznym, w muzyce. Lecz nie zmienia się jedno: serce do walki, jakakolwiek muzyka to by nie była. W Ameryce parę osób wbiło mi do głowy: „Musisz być sobą”. Wiele udawałem. Udawałem Presleya, Toma Johnsa, udawałem cygańskie śpiewy, a najważniejsze to być sobą. Jest to warunek przetrwania, a przetrwanie myślę, że jest sukcesem.

 

R.P.: Dziękuje Panu bardzo za rozmowę.

K.K.: Pozdrawiam.

Jak bardzo interesujący był ten artykuł?

Kliknij na gwiazdkę, aby zagłosować

Średnia ocena / 5. Głosów:

Jak narazie nikt nie głosowal.




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

multis_2024-10_www
Szukaj
Multis Multum

Multis Multum to magazyn studencki tworzony przez Studentów Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości pod nadzorem:

Redaktor Naczelna – mgr Aneta Idzik-Nowak

Adiustator – dr inż. Dominika Woźny  

Kontakt: a.idzik@wszib.edu.pl

Gdzie możesz nas czytać?

Multis Multum to bezpłatny kwartalnik dostępny na terenie uczelni WSZiB przy Al. Kijowskiej 14 w Krakowie.