30 cze '24

Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady…

Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady…
()

Postanowiłem zbadać fenomen tego przysłowia i sprawdzić, jaki jest jego prawdziwy sens. Początek Majówki okazał się świetną okazją do przeprowadzenia takich testów oraz zdobycia Tarnicy, która chodziła mi po głowie już od dłuższego czasu. Szczęśliwie się składa, że Tarnica to jeden ze szczytów Korony Gór Polski – tak więc dwie pieczenie na jednym ogniu. Ale województwo podkarpackie, to nie tylko Bieszczady. Dlatego dzisiaj opiszę wam mój tylko 3-dniowy plan zwiedzania punków, które wybrałem za obowiązkowe podczas takiego pobytu. Tak więc, do meritum:

  • Sanok
  • Bieszczady – Tarnica
  • Tama Solina
  • Park Tematyczny na szczycie góry Jawor

Sanok

Zaznaczę tutaj, że celowo wybrałem okres tuż przed Majówką, w celu ominięcia tłumów i wygórowanych cen w sezonie. Dzięki temu, nie dość, że faktycznie ludzi na szlakach było stosunkowo mało, to udało nam się zarezerwować lokum w Sanoku w bardzo przystępnej cenie. Tak więc naturalną koleją rzeczy, było odwiedzenie centrum Sanoka w pierwszej kolejności. Sam rynek jest ładny i zadbany, ale raczej bez większych fajerwerków.

Warto natomiast zaznaczyć, że z rynku można łatwo dostać się do Sanockiego Zamku Królewskiego, na którym mamy dostęp do panoramy z widokiem na malowniczą rzekę San. Sam Zamek jest skarbnicą historii miasta i jego okolic. Sanok słynie też z produkcji polskich autobusów z logiem bociana, które wciąż jeżdżą po polskich drogach. A sama fabryka cały czas działa. Spacerując po mieście, niejednokrotnie natkniemy się na budynki lub obszary przemysłowe należące do Autosanu.

Muszę wspomnieć też o Muzeum Budownictwa Ludowego. Nam osobiście brakło energii i motywacji na jego zwiedzenie, ale dla tych z was, którzy interesują się budownictwem, jest to absolutne „must see”. Unikalna kolekcja tradycyjnych drewnianych domów, chat i innych budowli ludowych z różnych regionów Polski, która prezentuje bogactwo kultury ludowej, obrządków i życia codziennego mieszkańców poprzednich wieków. Oprócz wspomnianych walorów turystycznych, Sanok ma jeszcze jedną istotną zaletę – jest świetną bazą wypadową na zwiedzanie okolicznych atrakcji. Dlatego tego wieczoru wróciliśmy do Hotelu, w celu przygotowania się na główny punkt mojego programu.

Bieszczady – Tarnica

Najwyższy szczyt Bieszczad, z widokiem na panoramę okolicznych szczytów jak również Ukraińską część Karpat Zachodnich. Ale od początku – koszt parkingu na Wołosatem, z którego zaczynaliśmy naszą podróż, to 30 zł za dzień w przypadku samochodu osobowego. Wchodząc na teren Parku Narodowego, musieliśmy zapłacić 9 zł za osobę dorosłą i 4,5 zł za dzieci (ulgowy). Zaraz po przekroczeniu wejścia do parku, w oddali można wypatrzyć charakterystyczny Krzyż na szczycie Tarnicy – to właśnie tam zmierzamy. Sama droga przed sezonem wysokim, to cisza i obcowanie z naturą. Na szlaku są wyznaczone miejsca postojowe, które pozwalają nam odpocząć i cieszyć się wspaniałymi widokami.

Tutaj pozwolę sobie na krótką dygresję – szczyty w Bieszczadach nie są tak majestatyczne i wysokie jak choćby szczyty w Tatrach. Niemniej jednak, mnie osobiście zachwyciły swoim zazielenieniem i rozłożystością obszaru. Stojąc na szczycie jednej z Bieszczadzkich gór, nie widzimy kamiennych ośnieżonych szczytów, ale fale zielonych zaokrąglonych gór rozpościerających się po horyzont. To właśnie takich widoków możecie się spodziewać.

Wracając do samej trasy, naszej czteroosobowej rodzinie cały spacer w górę i dół, razem z przystankami na jedzenie i podziwianie widoków, zajął 5,5 godziny. Przedreptaliśmy w sumie około 11,5 km w obie strony. A jeśli miałbym wskazać najgorszą część tej trasy, to bez wątpienia wskazałbym na schody na drugim etapie wspinaczki. Natomiast widok na szczycie wszystko wynagradza. Podsumowując, razem z dojazdem z Sanoka i z powrotem oraz późniejszą obiadokolacją, wycieczka zajęła nam cały dzień. Niemniej jednak, zrealizowałem główny punkt mojego programu i byłem z tego powodu bardzo zadowolony.

Kolejka gondolowa i park tematyczny

Właśnie dlatego, podszedłem do tematu tamy i elektrowni wodnej w Solinie z przymrużeniem oka, niczego się po niej nie spodziewając. Tak samo jak do parku tematycznego na górze Jawor. Tym bardziej, że cena za bilet łączony na kolejkę + park rozrywki na 4-osobową rodzinę to koszt 250 zł. Dla porównania cena za bilet do Energylandii to 179 zł za osobę (do wątku Energylandii, jeszcze powrócę). Sama stacja jest praktycznie nowa, wybudowana w 2022 roku. Po wejściu do budynku i zakupieniu biletów, przechodzimy przez multimedialny korytarz prowadzący do wagonów, który sam w sobie, jest multimedialną atrakcją. A czego możemy się z niego dowiedzieć?

Jak działa sama elektrownia oraz jak wyglądało tworzenie Jeziora w Solinie. Zapora w Solinie, to betonowa konstrukcja o wysokości 82 m, długości 664 m, która waży 2 mln ton i jest najwyższą w Polsce zaporą wodną. Przyznam, że tama robi spore wrażenie, a przejazd kolejką górską z panoramą na okoliczne zielone szczyty i olbrzymie jezioro, po którym pływają żaglówki zaparło mi na chwilę dech w piersiach. Ale to nie koniec atrakcji – na szczycie góry, do której zabiera nas gondola, możemy wypić kawę na wieży panoramicznej, lub zjeść posiłek w tamtejszych restauracjach. Ceny co prawda nie należą do najniższych, ale wynagradzają to piękne widoki i smaczne lokalne jedzenie.

A to nie wszystko. Park tematyczny na szczycie góry Jawor, to przygoda dla całej rodziny na cały dzień. Po pierwsze, sama tematyka parku, przypomina mi klimatem Wiedźmińskie uniwersum, a park jest rozplanowany w taki sposób, że do tamtejszych atrakcji nawet przez chwilę nie czekaliśmy w kolejkach. Co prawda nie są to rollercoastery na miarę światowych standardów, ale razem z dziećmi, bawiłem się naprawdę dobrze. I właśnie tutaj pozwolę sobie powrócić do porównania z Energylandią. Płacąc 716 zł za moją czteroosobową rodzinę, spędzałem 70% czasu całego dnia, na czekaniu w kolejkach do atrakcji, a sama atrakcja często trwała 1-2 minuty. Dlatego uważam, że taki mniejszy park tematyczny na szczycie góry, świetnie kontrastuje z olbrzymimi parkami rozrywki.

Podsumowanie

Był to mój pierwszy raz w Bieszczadach, natomiast na pewno nie ostatni. Można powiedzieć, że dopiero otarłem się o kilka atrakcji, które już długo chodziły mi po głowie. A zostało jeszcze tyle do zobaczenia. Nawet po tak krótkim czasie spędzonym w Bieszczadach – mogę je szczerze polecić. To bardzo ciekawa alternatywa dla Tatr czy Sudetów.

Autor: Mateusz Nowak

Jak bardzo interesujący był ten artykuł?

Kliknij na gwiazdkę, aby zagłosować

Średnia ocena / 5. Głosów:

Jak narazie nikt nie głosowal.




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Szukaj
Multis Multum

Multis Multum to magazyn studencki tworzony przez Studentów Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości pod nadzorem:

Redaktor Naczelna – mgr Aneta Idzik-Nowak

Adiustator – dr inż. Dominika Woźny  

Kontakt: a.idzik@wszib.edu.pl

Gdzie możesz nas czytać?

Multis Multum to bezpłatny kwartalnik dostępny na terenie uczelni WSZiB przy Al. Kijowskiej 14 w Krakowie.