29 paź '18

Wakacyjny wehikul czasu

Wakacyjny wehikul czasu
()

Upalne popołudnie, rozgrzane powietrze zamiera w ciszy. Ptaki przestają śpiewać. Z nieba leje się gorący żar. Cień gęstego, bukowego lasu daje wprawdzie wytchnienie, ale na pobliskiej łące jest tylko żar i spiekota. Wtem ciszę przerywa coraz głośniejszy gwar – na obu końcach łąki stają spore gromady ludzi. Pomimo spiekoty ubrani w grube, skórzane bluzy, kolczaste pancerze i blaszane zbroje. W rękach trzymają piki, topory, miecze. Przez jakiś czas patrzą na siebie nieruchomo i słychać tylko podekscytowane, zdawkowe zdania. Ni to komendy, ni to zachęty do odważnych czynów, które niechybnie zaraz się wydarzą. W końcu któryś z nich głośnym krzykiem podrywa jedną z grup i ruszają naprzód, najpierw pomału, stopniowo coraz szybszym biegiem ku sobie, by w końcu, spotkawszy się na środku polany, rozpocząć szalony i krwawy taniec, którego wynik jest łaskawy tylko dla jednej strony.

No, może nie do końca krwawy. Walczą ostrożnie, nie robiąc krzywdy przeciwnikowi, czasem sami padają umyślnie i udają poległych. Po bitwie wspólnie zasiądą do stołu. To jedna z wielu bitew odgrywanych przez rekonstruktorów wzdłuż i wszerz naszego kraju i Europy. Odtwórcze bractwa rycerzy i wojów przeżywają swój renesans. Na dziesiątkach pikników i festiwali spotkać możemy całą feerię średniowiecznej i renesansowej kultury, nie tylko od jej strony militarnej. Przechadzając się wśród płóciennych namiotów, które postawili członkowie bractw rycerskich albo drużyn wojów, mamy wrażenie, jakby czas cofnął się kilkaset lat wstecz. Są nie tylko wojownicy, ale i inne społeczności – spotkamy rękodzielników oferujących ręcznie tkane ubrania. Może to być biały len lub różnokolorowa tkanina. Do ucha doleci nam odgłos kucia, bo i kowal rozstawił swoją kuźnię, ciosając nie tylko podkowy, które jako pamiątkę możemy nabyć, ale i elementy zbroi i wszystko, co można uzyskać z rozgrzanego żelaza. A i do nosa doleci zapach wiejskiej kuchni. Może będziemy mogli postrzelać z łuku albo przepłynąć się po wodzie czółnem, wyciosanym z bala drewna.

Wieki średnie to nie tylko wojna i życie powszednie, ale także bardzo bogata kultura. A jeśli kultura – to i jej ukoronowanie, czyli muzyka. Muzyka dawna, bo o takiej mówimy, zaczyna się na przełomie tysiącleci i trwa kilkaset lat, aż do baroku Jana Sebastiana Bacha. Składała się z dwojakiego rodzaju nurtów: pierwszy to wyrafinowane, polifoniczne utwory (mówiąc po prostu – takie, które jednocześnie mają w sobie wiele melodii, czasem granych wspak i od tyłu), drugi to muzyka śpiewana lub tańczona, dworska i ludowa – dużo nam bliższa przez swoją prostą budowę. Tę pierwszą spotkamy na wakacyjnym szlaku, odwiedzając festiwale muzyki dawnej (jak choćby sierpniowy w Jarosławiu, „Pieśń Naszych Korzeni”).

Tę drugą usłyszymy raczej na festiwalach i jarmarkach średniowiecznych (krakowski Kiermasz Świętojański, sierpniowy festiwal w Karpackiej Troi, Festiwal Kultury Słowiańskiej i Cysterskiej w Lądzie i wiele innych). Muzyka to także tzw. instrumenty dawne. Kiedyś obecne na dworach, w kościołach, czy pod „strzechą”. Obecnie raczej nieużywane we współczesnej muzyce – ani rozrywkowej, ani symfonicznej. Za to w muzyce dawnej mają się znakomicie. Co więc możemy usłyszeć i zobaczyć? Wyboru dokonajmy arbitralnie, gdyż ilość instrumentów jest naprawdę pokaźna. Po pierwsze dudy. Głośny, wojskowy instrument dęty, drewniany (bo ma taki słomkowy stroik, jak… saksofon). Duży, skórzany worek – miech, w który dmucha dudziarz i sterta drewnianych rur, sterczących nad głową muzyka.


Pierwsze skojarzenie – muzyka celtycka. Nic bardziej mylnego. Dudy były popularne w całej Europie, także w Polsce. Mamy także swoje rodzime odmiany – dudy podhalańskie, kozioł wielkopolski. Kolejny niezwykle oryginalny instrument to lira korbowa. To jeden z ważniejszych i bardziej charakterystycznych instrumentów tamtej epoki. Początkowo rozpowszechniony w całej Europie, z czasem przetrwał tylko w kulturze ludowej. Pewnie pamiętacie Zagłobę z powieści Sienkiewicza. W jednej ze scen udaje on dziada wędrownego, lirnika, śpiewającego pieśni o bohaterach, wydarzeniach politycznych i romansach. Ten dziad wędrowny był trochę reporterem, trochę żywym przekaźnikiem informacji, jakim obecnie są media społecznościowe.

Mamy też całą rodzinę fletów prostych, drewnianych. Jest też królowa dworów – lutnia. Ma jelitowe struny (jak większość ówczesnych instrumentów strunowych). Kojarzyć się może z gitarą klasyczną, ale ma zupełnie inny strój, ostry, klarowny dźwięk – zarazem szlachetniejszy niż gitara. Są jeszcze viole da gamba, szałamaje, arcylutnie, fidele, suka biłgorajska, rogi zwierzęce (gemshorny) oraz cała masa instrumentów perkusyjnych.

Jeszcze jedna rzecz jest warta wspomnienia. Nie mogło być inaczej, aby ta moda, a może tęsknota do wieków przeszłych, a może i znudzenie trochę współczesną kulturą lub po prostu ciekawość tego, jak było kiedyś – na pewno powodów jest wiele – w każdym razie by ten prąd kulturowy nie dotarł także do muzyki współczesnej. A jeśli ma być „na przekór” – to dotarł oczywiście do muzyki rockowej, która z wdzięcznością zawsze przyjmowała wszelkie nowinki i eksperymenty. Dlatego sporo zespołów sceny rockowej i metalowej adaptuje melodie sprzed wieków. Ten kolaż jest bardzo wdzięcznym polem do pracy twórczej. Usłyszymy go choćby na płytach szwajcarskiej kapeli metalowej Eluveitie, argentyńskiej Skiltron, niemieckich Adaro i In Extremo, czy polskiej Amaryllis i Pospolite Ruszenie (którego członkiem ma przyjemność być autor artykułu).

Jest jeszcze cała grupa zespołów folkowych, które nie grają wprawdzie stricte muzyki dawnej, ale łączą motywy ludowe nawiązujące do kultury średniowiecznej i dodają elementy muzyki rozrywkowej. Całość tworzy niesamowitą muzyczną mieszaninę jak choćby polski Żywiołak.

W te wakacje w wielu miejscach naszego kraju spotkacie oryginalnie ubranych członków bractw odtwórczych i usłyszycie ciekawie brzmiące zespoły muzyki dawnej. Na pewno warto odwiedzić takie miejsca i poczuć, jak ten kulturowy wehikuł czasu przeniesie nas w wieki minione. I czy na pewno tak całkiem minione…?


Autor: Krzysztof Kramarz.

O autorze: obecnie student WSZiB na kierunku Informatyka. Gitarzysta, kompozytor, absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach na Wydziale Jazzu, Kompozycji i Muzyki Rozrywkowej oraz realizator dźwięku.

Jak bardzo interesujący był ten artykuł?

Kliknij na gwiazdkę, aby zagłosować

Średnia ocena / 5. Głosów:

Jak narazie nikt nie głosowal.




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

multis-multum-lipiec-2024
Szukaj
Multis Multum

Multis Multum to magazyn studencki tworzony przez Studentów Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości pod nadzorem:

Redaktor Naczelna – mgr Aneta Idzik-Nowak

Adiustator – dr inż. Dominika Woźny  

Kontakt: a.idzik@wszib.edu.pl

Gdzie możesz nas czytać?

Multis Multum to bezpłatny kwartalnik dostępny na terenie uczelni WSZiB przy Al. Kijowskiej 14 w Krakowie.